Miasto Sandgem mimo swych niewielkich
rozmiarów, miało niewątpliwą przyjemność zajmować na mapie Świata Pokemon dość
znaczącą pozycję. Dla wszelakiego rodzaju przybyłych turystów, badaczy, a
przede wszystkim rzeszy trenerów, stanowiło idealną bazę wypadową do dalszej
wędrówki. W połowie przyczyniała się do tego obecność świetnie wyposażonego laboratorium,
znanego z badań nad ewolucją pokemonów, w połowie nowoczesne nabrzeże i port, z
którego odpływały statki, aż do piętnastu różnych regionów! Bliskość wody
sprawiała jednak, że poranki w miasteczku, bez względu na porę roku, swym
chłodem i wilgocią przyprawiały mieszkańców o gęsią skórkę.
Słońce tego dnia wzeszło wcześnie, jak to
ma miejsce późną wiosną i od razu po całkowitym wyjściu zza linii horyzontu,
wdarło się przez niezasłonięte szyby do ludzkich domostw. Skromny pokoik
wysokiej, niebieskookiej, blondynki, która jak wielu przed nią i wielu po niej
miała rozpocząć swoją pierwszą podróż pokemon, nie był wyjątkiem. Blask
promieni słonecznych nie zdołał jednak jej zbudzić. Wstała wcześniej, by przy nadarzającej
się właśnie okazji doprowadzić do ładu siebie i swą niesforną grzywkę (co nie
było takie proste i nie zawsze się udawało). Po dwóch godzinach starań z
zadowalającym rezultatem, spakowana i ubrana w ulubiony pomarańczowy t‑shirt, chwyciła
do ręki leżącą na biurku sporawą książkę. Usadowiwszy się wygodnie w fotelu,
pogrążyła się w lekturze.
-Grace! Grace wstawaj bo się spóźnisz!-
nagle w domu rozległ się donośny głos. Chwilę potem drzwi do pokoju dziewczyny
otworzyły się i do pomieszczenia wszedł mężczyzna w średnim wieku.
-Dlaczego jak zwykle nie powiedziałaś, że
wstałaś? Zacząłbym wcześniej smażyć naleśniki, a tak będziesz musiała jeść w
pośpiechu. Wiesz, że to niezdrowo!- zaczął szybko i z wyrzutem, choć dało się
wyczuć w jego wypowiedzi nutkę troski. Grace wyjrzała zza książki i popatrzyła
na człowieka, którego znała całe życie ze szczerym zdumieniem. Najwyraźniej
musiał być bardziej zaaferowany całą sprawą niż ona sama, skoro przygotował jej
ulubione śniadanie i wdrapał się po schodach, by ją obudzić.
-Wybacz tato, zaczytałam się.- odparła
spokojnie. –Zazwyczaj nie dbasz o to, abym była hiper punktualna.-
-Bo zazwyczaj nie musisz iść na drugi
koniec miasta, by dokonać jednego z najistotniejszych wyborów w życiu!- wyksztusił
z siebie na jednym oddechu. -Wiesz, że chcę byś miała porządny start jak inni, żebyś
mogła wybrać pomiędzy trzema pokemonami, a nie wziąć tego, który został.-
-Tato, przecież ja już mam pokemona!-
dziewczyna uniosła się, choć rzadko robiła to przy ojcu. –Nie muszę brać tego z
laboratorium.- dodała po chwili nieco spokojniej. Oczy obojga zwróciły się w
stronę posłania leżącego przy łóżku i drzemiącego na nim wielkiego, dorodnego
Persiana, który zwinięty w kulkę starał się ignorować zamieszanie. Przez
sekundę zmierzył tylko wzrokiem ojca Grace i wrócił do przerwanej czynności.
-Czyli jednak, wrócił na noc do domu.- mężczyzna
westchnął ciężko. –Już o tym rozmawialiśmy. To dobry pokemon, ale nigdy nie
wiesz co mu chodzi po głowie, nie przewidzisz co zrobi. Słucha cię, ale
przecież nie we wszystkim. Co jeśli zawiedzie w nagłej sytuacji, albo nie
będzie na tyle silny by cię obronić? Podróż, to nie to samo co spacer do lasu i
polowanie na Caterpie.-
-To pokemon dla początkujących będzie miał
niby więcej siły?- Grace słysząc te same argumenty co zawsze, miała świetnie
przygotowaną ripostę. Widząc po minie ojca, że ta zadziałała, mówiła dalej. -Poza
tym, nie polowaliśmy na Caterpie, tylko trenowaliśmy walcząc ze Stantlerami,
Noctowlami, a nawet Ursaringami. Doświadczenia, ani zapału nam nie brak!-
-Tobie może i nie brak, ale o nim nie mogę
powiedzieć tego samego.- mężczyzna znów rzucił okiem na kocura. –Uwielbia spać,
nie lubi się przemęczać. Będziesz go ciągała za sobą po całym Sinnoh,
zwłaszcza, że nie chce wchodzić do PokeBalla i czeka go pokonanie całej trasy
na piechotę.- powiedział tryumfalnie. Prersian słysząc uwagę mężczyzny lekko
wysunął głowę z leżanki. Niezbyt przypadła mu do gustu świadomość wysiłku jaki
go czekał, ale wolał o tym zawczasu nie myśleć. Po za tym, z uprzedniej analizy
wynikało, że to i tak była najlepsza opcja, jaką miał do wyboru.
-Nie lepiej będzie, jak zostanie w domu?-
-Nie.- Grace ucięła krótko. -Wczoraj
ostatecznie zgodził się ze mną iść i tak zostanie. Mógłbyś już nie szukać
dziury w całym? Przecież to tobie najbardziej zależało na tym, bym została
trenerem i zwiedziła trochę świata. W sumie to poszłam ci na rękę, więc teraz
mógłbyś zrobić to samo.- dziewczyna popatrzyła na ojca stanowczo. Ten zrobił
wymowny gest, że daje za wygraną.
-Ale gdyby się nie zgodził, nigdzie byś nie
poszła, prawda?- zapytał. Blondynka pokiwała głową na „tak”.
-I w tym sęk. Zawsze myślisz tylko o nim,
dbasz o jego widzimisie. To już nie jest słaby, pokrzywdzony, pokemon, którego
spotkałaś wiele lat temu, nie musisz zawsze brać jego strony. Boję się, że nie
będzie potrafił odwdzięczyć ci się tak jak na to zasługujesz.-
-Jeszcze się zdziwisz.- Grace odparła z
uśmiechem. –A teraz daj mi dokończyć rozdział. Potem pójdę do laboratorium, a
jak wrócę, to razem zjemy śniadanie, obiecuję. Zgoda?-
-Zgoda. Ale pamiętaj, że profesor Rowan
czekać na ciebie nie będzie.- oznajmił.
-Pilnuj, żeby się nie spóźniła.- rzucił na
koniec w stronę Persiana, który odpowiedział mu jedynie leniwym mruknięciem.
Mężczyzna nie spodziewał się wiele po pokemonie, ale miał nadzieję, że rozmowa
przeprowadzona w jego obecności, chociaż trochę da mu do myślenia. Jeśli nie,
to jego córka będzie miała (i to na własne życzenie) ciężki orzech do
zgryzienia. Po chwili stwierdził, że skoro nie ma na to wpływu, nie będzie się
tym więcej przejmował.
***
Najnowszy światowy bestseller jaki Grace
właśnie dzierżyła w dłoni autorstwa niejakiego Augustina Sycamorea –
profesora z odległego regionu Kalos, prawił o tajnikach czegoś co nazwano „Mega Ewolucją”.
Podobno niektóre pokemony za sprawą specyficznych, niedawno odkrytych, acz
znanych z legend kamieni, potrafią na pewien czas przybrać nową formę, tym
samym znacząco zwiększając swoje zdolności i moc. Następnie wracają do stanu
sprzed przemiany.
Dziewczynie wydało się to wyjątkowo nie
fair. Jedni muszą włożyć wiele wysiłku by wyszkolić swoje pokemony, a inni
wyręczają się jakimś tam kamieniem. Z drugiej strony bardzo chciała choć raz w
życiu zobaczyć przebieg takiej mega ewolucji i pokemona, który się jej poddał. Kto
wie, może wtedy przekonała by się do tego?
Przez chwilę wyobraziła sobie jak
dziwacznie mógłby wyglądać jej Persian po czymś takim. Szybko jednak otrząsnęła
się z tej myśli, bo nie dość, że Persian wyglądający inaczej wydał jej się
czymś, kompletnie nienaturalnym i odpychającym, to w dodatku zawładnęło nią
poczucie, że chyba straciła więcej czasu niż myślała.
I faktycznie. Wielki zegar ściennym w kształcie
głowy Panchama wskazywał, że powinna być w punkcie docelowym już od jakiś
dwudziestu minut.
-Persian wstawaj! Jesteśmy spóźnieni!-
Grace jak oparzona poderwała się na równe nogi i wybiegła z pokoju. Za nią
podążył wyrwany ze snu pokemon uprzednio przetarłszy łapą oczy i rozprostowawszy
kręgosłup. Nie mógł pojąć po co się spieszyć, skoro i tak się już nie zdąży na
czas. Szybko jednak dogonił trenerkę i razem pobiegli w stronę laboratorium.
***
Mniej więcej w połowie drogi dziewczynę
złapała zadyszka. Choć zdarzało jej się zażywać ruchu, to biegi na długie
dystanse nie należały do jej specjalności. Doczłapała do szeregu ławek
stojących wzdłuż alejki, którą właśnie szła i z niemałą ulgą usiadła na jednej
z nich.
-Choć raz mogłeś zrobić to, o co cię prosił
mój tata!- zwróciła się do pokemona, który ze spokojem usiadł naprzeciwko niej,
gotowy do natychmiastowego wymarszu. Widocznie był w dużo lepszej kondycji od
swojej właścicielki i nie zmęczyły go przebyte kilometry. –Jeśli tak dalej
pójdzie i wszędzie będziemy się spóźniać, to całą drogę trzeba będzie przebiec.
Znając twoje lenistwo, raczej ci się to nie uśmiecha?-
Pokemon zamyślił się przez chwilę, po czym
rzucił trenerce wymowne spojrzenie przyznając jej rację. Co, jak co, ale akurat
on nie lubił wykorzystywać pokładów swej cennej energii, jeśli nie było to
absolutnie konieczne. Zwiesił głowę, bo w tym wypadku, część winy leżała
również po jego stronie.
W tym momencie do ich uszu dobiegł odgłos
aplauzu i wiwatowania dochodzący z pobliskiego parku, do którego prowadziła
alejka. Grace wstała i ruszyła w tamtą stronę, wiedziona ciekawością. Jej oczom
ukazała się spora grupa ludzi w różnym wieku, dopingująca dzieciaka z małym,
niebieskim pingwinem na ramieniu. Wykrzykiwali, jego imię i frazesy mające
dodać mu odwagi, (jak mniemała Grace) przed wyruszeniem w pierwszą podróż
pokemon.
-Jake dokonałeś świetnego wyboru! Pamiętaj,
dbaj o swojego przyjaciela i uważaj na siebie.- mówiła starsza kobieta. -Nie
zapomnij o pojedynkach! Musisz zostać świetnym trenerem, jak wszyscy w naszej
rodzinie!-
-Tak będzie! Razem z Piplupem obiecujemy,
że damy z siebie wszystko!- odparł chłopak z ogromnym entuzjazmem. Wszyscy
zebrani ustawili się w kolejce, by wyściskać go na pożegnanie i przekazać
stertę dobrych rad.
Na Grace, ta scena nie zrobiła
najmniejszego wrażenia. Nigdy nie lubiła gdy rodzina, zwłaszcza jej własna,
robiła z tego typu okazji wydarzenie roku, a przebieg owego wydarzenia kreowała
na sztuczny i pompatyczny. Informację, dotyczące jej własnej podróży pokemon,
postanowiła trzymać w tajemnicy przed dalszymi krewnymi.
-A więc Piplup jest już zajęty…- pomyślała,
wracając tym samym do spraw bardziej związanych z pokemonami. –I tak bym go nie
wybrała. Nie muszę brać żadnego!- dodała w duchu i udała się w stronę czekającego
na nią, ciągle w tym samym miejscu Persiana. Uśmiechnęła się na jego widok jak
nigdy, po czym dała sygnał do kontynuowania biegu.
***
Po kilkunastu minutach blondynka dotarła do
budynku laboratorium zdyszana i zziajana. Oparła się o ścianę i zsunęła po niej
na ziemię do pozycji siedzącej. Persian patrzył na nią z lekkim zdziwieniem,
ale ostatecznie usadowił się tuż obok. Siedzieli tak kilka minut, aż dziewczyna
uspokoiła oddech i otarła pot z czoła. Wiedziała już, przejechawszy ręką po
włosach, że cała misterna praca włożona w ułożenie grzywki poszła na marne.
Przygładziła ją na szybko, mając nadzieję, że wygląda jako tako. Wstała i
otrzepała się, a następnie niezbyt pewnie weszła do środka przez główne drzwi.
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że w
ogromnym przeszklonym pomieszczeniu, nie ma żywego ducha. Ale co się dziwić
skoro cała „impreza” skończyła się ponad godzinę temu. Grace westchnęła ciężko
i zrobiła kilka kroków w głąb budynku. Już miała zacząć krzyczeć coś w stylu
„Czy jest tu kto!?”, gdy nagle zza grubego filara, gdzie najwyraźniej
znajdowało się jakieś stanowisko pracy, wyłonił się wysoki, siwy starzec z
sumiastym wąsem i srogim spojrzeniem.
-Witaj Grace.- jego głos był przesycony
nutą pretensjonalną, co jeszcze bardziej zmieszało trenerkę. -Właściwie to
miałem już wychodzić, ale zadzwonił twój tata i poprosił żebym na ciebie
poczekał, bo podobno wybiegłaś z domu, w stronę mojego laboratorium. –
powiedział mierząc dziewczynę wzrokiem. –Sądząc po twojej czerwonej twarzy
wnioskuję, że zgotowałaś sobie intensywny poranek. Czyżbyś zaspała?- dodał
unosząc prawą brew.
-Najmocniej przepraszam za spóźnienie, ale
straciłam rachubę czasu.- Grace oznajmiła niemrawo. Profesor Rowan, bo tak miał
ów jegomość na imię, widząc jej poczucie winy nieco złagodził wyraz twarzy.
-Przyjmuję przeprosiny. Powiedz lepiej co
cię zatrzymało?- spytał o wiele przyjaźniej. Dziewczynie spadł kamień z serca. Najbardziej
na świecie nie znosiła wstydu, jaki oganiał ją w takich chwilach. Nie chcąc po
sobie nic pokazać, wyprostowała się i wzięła głęboki wdech.
-Czytałam publikację profesora Sycamorea o
mega ewolucji. To chyba coś z pańskiej dziedziny, prawda?-
-I tak i nie.- stwierdził staruszek. –Obaj
z profesorem badamy tajniki ewolucji, jednak ja skupiam się na tej klasycznej,
która moim zdaniem jest nie mniej pasjonująca. Choć muszę przyznać, że mam z
laboratorium w Kalos stały kontakt. Augustine był moim uczniem i w dalszym
ciągu z mych odkryć, czerpie ogromną wiedzę do przeprowadzania swoich badań i
vice versa. Regularnie dzielimy się wynikami i staramy poznać jak najwięcej
związków między obiema ewolucjami.- wyjaśnił. –Nie sądziłem, że cię to
interesuje. Wydawało mi się, że zawsze wolałaś zgłębiać mechanizmy
funkcjonowania człowieka, niż biegać za pokemonami. Zdziwiłem się, gdy twój
tata powiedział, mi że wyruszasz w podróż.-
-Bo to był jego pomysł, a właściwie prośba.-
odparła. -Często opowiada mi o swoich przygodach z dzieciństwa, z jego czterech
podróży po Sinnoh, Kanto, Johto i Kalos, i przy każdej okazji marudzi, że ja
nie będę miała takich przeżyć. Osobiście nie czułam zbytnio, że coś mnie omija.
Nigdy nie stroniłam od kontaktów z pokemonami tu w Sandgem. Ale okazało się, że
teraz przez jakiś czas, będę miała trochę więcej wolnego czasu, dlatego
stwierdziłam, że zrobię tacie przyjemność.-
Rowan ze zdumienia uniósł brew jaszcze
wyżej niż poprzednio. Czuł, że dziewczyna nie mówi mu wszystkiego. Czy jej
ojciec przydatkiem nie wspominał kiedyś, że miała zacząć naukę w renomowanej
szkole? Czyżby oblała egzaminy i się nie dostała? Jedno wiedział na pewno. Duma
nie pozwoli jej przyznać się, co naprawdę zaszło.
-Niech będzie.- podsumował. -Czyli
twierdzisz, że przez te lata zdobyłaś już jakieś doświadczenia z pokemonami?-
zapytał, chcąc skierować rozmowę w stronę sprawy, dla której się tu spotkali.
-Oczywiście, że tak. Jednego nawet mam!-
Grace pochwaliła się, szukając wzrokiem kocura. Ten, nie oddalając się zbytnio
od drzwi, położył się na boku i leżał tak z zamkniętymi oczami ignorując nowe
otoczenie. Jedynie ruchy nasłuchujących uszu zdradzały, że nie śpi. Staruszek
podszedł do pokemona, by z bliska go obejrzeć.
-Czy to jest ten sam Persian, którego
znalazłaś z tatą w lesie parę lat temu? Nie mówił mi, że zabierasz go ze sobą.-
zapytał obdarowując Grac wzrokiem domagającym się wyjaśnień.
-Bo tata nie chciał, żeby szedł ze mną.
Twierdzi, że Persian jest zbyt… nieobliczalny. Ale to mój najlepszy przyjaciel,
jak mogłabym go zostawić w domu?! Po za tym, wielokrotnie zapuszczaliśmy się do
lasu, by walczyć z dzikimi pokemonami. Raz nawet powaliliśmy Ursaringa, więc
damy sobie radę!-
Rowan słuchał dziewczyny nie spuszczając
oka z Persiana, który w pewnym sensie zahipnotyzował go swoim pięknem. Nigdy
wcześniej nie spotkał tak zadbanego okazu tego pokemona, niemal nieskazitelnego.
Posiadał on jednak głęboką, ukośną szramą na swoim lewym oku, najwyraźniej
pamiątkę po stoczonej bitwie. Nie szpeciła go, wręcz przeciwnie. Nadawała mu
respektu, a zarazem tajemniczości. Kocur czując na sobie wzrok zebranych,
usiadł wyprostowany i czekał na ich reakcję.
-Czy kiedykolwiek złapałaś go do
PokeBalla?- profesor zadał nagle nieoczekiwane pytanie, na które Grace mogła
jedynie przecząco pokiwać głową. –W takim razie oficjalnie nie jest jeszcze
twoim pokemonem i w każdej chwili jakiś trener może go złapać. Trzeba to jak
najszybciej zmienić.- oznajmił i udał się do swojego stanowiska, gdzie zaczął
pisać coś na komputerze.
-To… To nie ma pan nic przeciwko, żebyśmy
razem wędrowali?- Grace była zdumiona zmianą podejścia profesora. Myślała, że
to tej pory nie udaje jej się zrobić na nim najlepszego wrażenia.
-Oczywiście, że nie, jak mógłbym rozdzielić
parę przyjaciół?- stwierdził, jakby nigdy nic. -Jeśli twój tata ma jakieś
obiekcje względem niego, to myślę, że podróż świetnie je zweryfikuje. Po za tym
wydaje mi się, że twój futrzasty pupil ma sobie coś do udowodnienia.- mówiąc
to, profesor uśmiechnął się pod nosem i ostentacyjnie wcisnął klawisz na
klawiaturze, sygnalizując, że problem załatwiony. Następnie otworzył szufladę,
wyjął z niej kilka przedmiotów i stanął naprzeciwko Grace. Przybrawszy, jak to
zwykle miał w zwyczaju, w takich chwilach, uroczystą minę, wręczył jej PokeDex
i pięć kul.
-Słuchaj mnie teraz uważnie, bo to co
powiem jest bardzo ważne. Od tej chwili jesteś trenerem pokemonów, a ta
encyklopedia jest zarazem najważniejszym dokumentem jaki posiadasz. Pilnuj jej
jak oka w głowie, bo bez niej ani rusz! Rozumiesz?-
-Rozumiem.- Grace popatrzyła na
pomarańczowy PokeDex, który teraz trzymała w dłoni i nie mogła oprzeć się poczuciu,
że jej ojciec podpowiedział profesorowi jaki kolor najbardziej lubi jego córka.
Po raz kolejny tego dnia zdołał ją zadziwić.
-A to są PokeBalle, łapiesz w nie dzikie
pokemony. Nie zniechęcaj się jeśli na początku kilka razy ci nie wyjdzie, nie
jest to łatwą sztuką. Jeśli będziesz chciała brać udział w Lidze Sinnoh to
zarejestruj się w naszym Centrum Pokemon, a jeśli postanowiłaś być
koordynatorką to licencję dostaniesz przy rejestracji przed pierwszym
Contestem. Oczywiście, jeśli nie chcesz brać udziału, ani w jednym, ani w
drugim, to nikt cię do tego nie zmusza. Masz jakieś pytania?-
Grace myślała przez chwilę, ale żadne nie
przyszło jej do głowy. Popatrzyła jednak przez moment na Persiana i uświadomiła
sobie, że gdyby nie on, wybierałaby dzisiaj pierwszego pokemona.
-A co ze starterami? Został jeszcze jakiś?-
zapytała, na co Rowan z uśmiechem zanurkował ręką w przepastnej kieszeni
swojego fartucha i wyjął z niej jeszcze jedną czerwono-czarno-białą kulę.
-Ten miał być dla ciebie.- oznajmił ciepło i
podał dziewczynie PokeBall z ostatnim pokemonem, którego, jak sądziła, nie
wybrał nikt inny. –Nie wiem, czy w tym wypadku zdołam znaleźć mu opiekuna, a
tyle nasłuchał się ode mnie o życiu z trenerem, i tak się na to cieszył, że żal
by mi było go teraz rozczarować.- stwierdził patrząc na blondynkę wymownym
spojrzeniem.
Gdy ta wzięła go do ręki, w jednej chwili
przeszył ją dziwny dreszcz, jakby ukucie prądem. Wydało jej się to niesłychanie
podejrzane, bo PokeBalle nie są przecież zrobione z materiału przewodzącego
prąd, więc ten nie mógł się naelektryzować.
Grace zamyśliła się na moment. Przypomniała
sobie, jak kiedyś czytała w sieci relacje trenerów, którzy twierdzili, że
poprzez dotknięcie Balla, potrafili odgadnąć, jaki pokemon siedzi w środku.
Dotyczyło to tylko niektórych typów i nie było regułą. Jednakże zdarzało się,
że ogniste pokemony podwyższały temperaturę kul w których przebywały, a
pokemony lodowe i wodne obniżały ją. Były również przypadki, że z PokeBalla
wydzielał się słodki, bądź mdlący zapach, powodowany obecnością w nim pokemona
trawiastego, trującego, lub robaka. Czyżby w tym przypadku, był to pokemon
elektryczny? Ale przecież żaden ze starterów takiego typu nie posiada.
Nie zwlekając ani chwili dziewczyna
wypuściła go na zewnątrz, a gdy tylko smuga białego światła otaczająca jego
ciałko zniknęła, oczom jej i profesora ukazało się małe, błękitno-czarne
lwiątko z wielkimi uszami. W tym samym momencie pomarańczowa encyklopedia
trenerki, automatycznie wydeklamowała informacje jakie posiadała na jego temat.
Shinx
– pokemon elektryczny. Skurcze mięśni jego przednich łap wytwarzają prąd. Gdy
czuje się zagrożony jego futro zaczyna lśnić, czym oślepia przeciwnika. Ma wtedy
czas, by poszukać drogi ucieczki, lub zaatakować.
-I co ty na to?- zapytał staruszek widząc
zdumioną minę blondynki.
-Nie tego się spodziewałam.- wyznała
patrząc na pokemona, który zaczął chodzić wokół niej i popiskiwać radośnie. –Nigdy
nie słyszałam, żeby w laboratorium w Sandgem rozdawali Shinx’y.-
-Bo widzisz…- zaczął nieśmiało profesor. –
W tym roku po za tobą, wyruszyło jeszcze troje chłopców. A właściwie, to po za
nimi wyruszasz i ty, co sprawiło mi nie mały kłopot. Miałem już nawet
powiedzieć twojemu tacie, że teraz na wiosnę nie zdołam wyprawić cię w podróż,
lecz nie miałem odwagi mu odmówić. To mój stary, dobry znajomy...– wyjaśnił
niemrawo. Widząc zaskoczoną, a zarazem zmieszaną minę dziewczyny szybko
zreflektował się.
-Nie chodzi o to, że nie cieszę się z
twojej wyprawy! Po prostu gdybyście tylko powiadomili mnie o niej odrobinę
szybciej, byłbym wstanie sprowadzić dla ciebie standardowego pokemona. A tak,
kiedy się dowiedziałem było już za późno – żaden hodowca którego znam, nie miał
więcej młodych okazów Turtwiga, Chimchara, czy Piplupa, a do nowego okresu
lęgowego został jeszcze szmat czasu. Muszę przyznać, że trochę spanikowałem.-
wyznał i zarumienił się nieznacznie.
Na te słowa Grace odetchnęła z ulgą. Już myślała,
że zrobiła coś nie tak, albo co gorsza jej ojciec powiedział profesorowi jakieś
głupoty o swojej córce. Widząc, że staruszek mocno przejął się sprawą i że jego
dumna mina wskazywała nawet, iż znalazł rozwiązanie, dziewczynie zrobiło się
bardzo miło. Szkoda, że zawczasu nie powiedziała mu o Persianie.
-Na szczęście…- kontynuował profesor. -Jeden
z miejscowych hodowców do których dzwoniłem powiedział, że ma tego oto malucha,
który niedawno wykluł się z jajka. W gruncie rzeczy stwierdziłem, że nadaje się
na startera. Ma tak jak one trzy stadia ewolucji i nie potrzebuje do przemiany
żadnego kamienia. Posiada jeden konkretny typ efektywny na wodę, a dodatkowo
przemiłe usposobienie.- oznajmił z uśmiechem. –Niestety nikt go nie wybrał.-
dodał i nieco spochmurniał.
-Nie dziwię się.- odparła Grace. –Zazwyczaj
przyszli trenerzy od dziecka marzą o tym, by zacząć podróż z jednym z
pokemonów, z których słynie Sandgem. Zanim spotkałam Persiana, samej zdarzało
mi się wyobrażać, że dostaję jednego z nich. Nigdy jednak nie miałam na tym
punkcie obsesji, jak niektórzy z moich rówieśników.-
-Wierz mi lub nie, lecz poznałem w swoim
życiu wielu trenerów, którzy poczuli by się urażeni, że proponuję im „towar z
niższej półki”. W końcu spora populacja Shinxów żyje na północy za miastem i
idąc drogą 202 można je spotkać prawie na każdym kroku. To nie to, co rzadkie
startery.-
Rowan zamyślił się na moment i zaśmiał pod
nosem, choć był to raczej śmiech politowania. Nie raz zdarzało się, że
podrostki, które na początku wykłócały się o konkretnego pokemona, po pewnym
czasie odsyłały go z powrotem, albo co gorsza porzucały gdzieś w trakcie drogi.
Z roku na rok, takich incydentów przybywało niestety, a jeszcze dziesięć lat
temu, było to nie do pomyślenia.
-Ten mały nie da sobie rady na wolności,
nigdy nie miał okazji żyć w stadzie. Oczywiście może zostać w laboratorium, ale
nie sądzę, że to odpowiednie miejsce dla niego. Zgodzisz się być jego opiekunem?-
z największą powagą na jaką go tylko było stać, profesor zwrócił się do
dziewczyny. Ta bez namysłu zgodziła się, choć po chwili zapaliła jej się
czerwona lampka. A co z Persianem? Wprawdzie nigdy nie zachowywał się nieprzyjaźnie
w stosunku do innych pokemonów, ale teraz znalazł się w zupełnie nowej
sytuacji, a i przygarnięcie nowego towarzysza podróży nie było w planach, a
przynajmniej nie już pierwszego dnia. Grace bała się, że będzie o nią
zazdrosny.
Kocur zdążył zauważyć lwiątko, które
wiedzione ciekawością i instynktem poszło sprawdzić kim jest rubino-oki,
starszy kolega. Jak to koty mają w zwyczaju, pokemony stanęły w pewnej
odległości od siebie i z postawionymi w pionie ogonami, zaczęły poznawać
wzajemnie swój zapach, wciągając energicznie powietrze nosem.
Persian od razu stwierdził, że maluch nie
stanowi zagrożenia, ale żeby pokazać kto tu rządzi zbliżył się do niego i
pacnął lekko łapą, by ten delikatnie się przewrócił. Grace już chciała upomnieć
przyjaciela, jednak ku zaskoczeniu wszystkich Shinx szybko wstał z ziemi i z
zadowoleniem zaczął raz za razem podbiegać do kocura, by ten szturchnął go raz
jeszcze. Wyraźnie chciał się bawić, co wprawiło Persiana w zmieszanie. By
pokazać, że jest zbyt dojrzały na takie głupoty, usiadł dumnie, prostując się
jak to tylko było możliwe. Kątem oka dostrzegł, że lwiątko naśladuje go w miarę
swoich możliwości i choć niezbyt dobrze mu szło, to jednak bardzo się starało.
-„Albo chce mnie zdenerwować…”- wycedził
podejrzliwie Persian, rozważając w myślach zachowanie Shinx’a. –„Albo traktuje
mnie jak…”- tu zawiesił się na moment, szukając odpowiedniego słowa, które
opisałoby adekwatnie uczucie, jakie z każdą sekundą ustępowało miejsca niechęci.
-„M E N T O R A!”- wydedukował nagle, co
sprawiło mu dziką satysfakcję. Świadomość, że właśnie pozyskał kogoś, kto
spełni każde jego polecenie i to z uśmiechem na pyszczku, wprawiło go w tak
dobry nastrój, że aż jęknął z radości. Wystarczy czasem pochwalić małego, by
czuł się doceniony i nie zraził zawczasu. Przynajmniej tak podpowiadała mu
intuicja.
Chcąc oznajmić trenerce, że zgadza się na
dołączenie lwiątka do drużyny, ostentacyjnie poklepał je po głowie. I pomyśleć,
że gdyby nie ruszył się z domu, pewnie teraz myślałby jak uniknąć widoku ojca
swojej przyjaciółki i taki fart przeszedłby mu koło nosa. Czasami warto zrobić
coś dla kogoś.
-Chyba wszystko w porządku.- stwierdził
profesor, nie domyślając się ani trochę niecnych zamiarów Rubino-okiego i tak
jak chwilę wcześniej, podszedł do komputera, by uzupełnić dane Greace o nowego
pokemona. Następnie stanął tuż na wprost dziewczyny i położył jej obie ręce na
ramionach.
-Dbaj o nich i o siebie.- zaczął. -Jeśli
będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń w każdej chwili, służę pomocą. Nie
zapomnij odzywać się do taty, będzie bardzo tęsknił, a przede wszystkim baw się
dobrze.- powiedział Rowan.
Blondynka pomyślała, że jeszcze nigdy nie
widziała profesora w tak dobrodusznym nastroju. Doceniała jego słowa i fakt, że
może liczyć nie tylko na ojca. Ukłoniła się nisko w podzięce i dała pokemonom
sygnał, że czas wyruszać. Persian na pożegnanie zmierzył staruszka długim
spojrzeniem, które zostało odwzajemnione, po czym udał się w kierunku drzwi.
Shinx bez chwili wahania poszedł za nim, z początku próbując naśladować
dostojny chód Prsiana. Szybko jednak zrezygnował i zaczął skakać wokół niego
radośnie, co kocur miał najwyraźniej w głębokim poważaniu.
-A tak z ciekawości!- krzyknął Rowan, gdy
Grace była prawie przy wyjściu. –Zamierzasz zostać trenerem, czy
koordynatorem?-
-Spróbuję sił w Lidze Sinnoh!- odparła i
obdarowała staruszka uśmiechem od ucha do ucha, widząc jak pokazuje, że mocno
trzyma za nią kciuki.
***
W drodze powrotnej do domu, Grace zahaczyła
o Centrum Pokemon, gdzie w kilka minut uporała się z rejestracją w lidze.
Wystarczyło pokazać PokeDex Siostrze Joy, która na podstawie zawartych w nim
informacji, dopisała dziewczynę do bazy danych uczestników, którzy są na etapie
zbierania odznak.
Następnie Grace została poinformowana, że Konwaliowa
Konferencja odbędzie się za dziesięć miesięcy i tyle czasu zostało jej, by
zdobyć owe odznaki. Najbliższa sala, gdzie mogła walczyć o pierwszą z ośmiu
wymaganych, znajdowała się w mieście Oreburgh, do którego był kawał drogi.
Będąc już w domu i pałaszując pyszne naleśniki z dżemem truskawkowym jej
własnej roboty, zastanawiała się jaką trasę obrać żeby jak najszybciej dotrzeć
do celu. Z zadumy wyrwał ją tata, który zachwycony nowym pokemonem córki, nie
mógł przestać się z nim bawić.
-Dokąd najpierw się udasz?- zapytał widząc,
że Grace mocno nad czymś rozmyśla. Usiadł koło niej przy kuchennym stole, a
Shinx beztrosko wskoczył mu na kolana.
-Do Oreburgha, tam jest najbliższa sala.-
odparła bez wahania. –Mówiłeś, że ty też tam zdobyłeś pierwszą odznakę, ale
jeszcze za czasów poprzedniego lidera.-
-No tak, masz rację, mówiłem. Ale zanim
zapuściłem się gdzieś dalej niż na odległość jednego, pełnego dnia marszu od
Sandgem, musiałem odprawić pewien rytuał. Siedziałem godzinami nad Jeziorem
Prawdy i zbierałem w sobie wszystkie siły na całą podróż. Robiłem tak za każdym
razem, bez względu na to czy udawałem się na drugi koniec Sinnoh, czy, aż za
ocean. Bardzo mi to pomagało i mam wrażenie, że ty też na tym skorzystasz. Po
za tym, zawsze spotykało mnie wtedy coś miłego.-
-Będę musiała nadłożyć drogi!- Grace
zaprotestowała.
-Ależ skąd.- jej tata prychnął
rozbawiony. -Może od Jeziora Prawdy do Jubilife nie ma bezpośredniej drogi, ale
jeśli przedrzesz się przez las, dotrzesz tam szybciej, niż gdybyś szła prosto
drogą 202, a przynajmniej zajmie ci to tyle samo czasu.- oznajmił
przekonywująco.
Grace do końca tego nie
kupiła, ale pomyślała, że skoro ojcu tak na tym zależy, to chyba może zrobić
dla niego tę ostatnią rzecz. Później stanie się całkowicie niezależna, bo długo
się nie zobaczą. Jezioro Prawdy jest zaiste przepiękne, blondynka widziała je
nie jeden raz. Tam nabyła umiejętność korzystania z wędki i wszystkich innych
akcesoriów, przydatnych do łowienia pokemonów. Nigdy jednak żadnego nie
złapała, a skoro teraz ma na to oficjalne przyzwolenie, to zamierza skorzystać
z okazji.
-Zgoda. Może kiedyś zrobi
się z tego nasza rodzinna tradycja.- zażartowała.
Mężczyzna
usatysfakcjonowany tą odpowiedzią, wstał i mocno przytulił do siebie córkę. Czasami
miał wrażenie, że by uszczęśliwić innych, dziewczyna robi coś wbrew własnej woli.
Choć widział, że zalicza się do tego podróż do której ją namówił, to miał
nadzieję, że będzie ona idealną lekcją asertywności, której tak potrzebowała.
Przynajmniej tak starał się tłumaczyć wyrzuty sumienia, nachodzące go co jakiś
czas.
Gdy mężczyzna wyszedł z
kuchni, spostrzegł na schodach wiodących do pokoju Grace, leżącego na nich Persiana,
który jak mniemał, starał się uniknąć jego towarzystwa. Chwilę zastanawiał się
co powinien zrobić, lecz w końcu podszedł do pokemona i pogłaskał go po głowie.
-Przepraszam za wczoraj.
No wiesz...- zaczął łagodnie, czym wprawił kocura w szczere zdumienie. –Może
jednak muszę bardziej ci zaufać…-
-Ale nie możesz mnie
zawieść!- dodał surowo, tonem jakim zazwyczaj zwracał się do przyjaciela córki.
Co by z niego była za głowa rodziny, gdyby ot tak przyznał się do błędu i to
pokemonowi?
Persian dalej nie
dowierzał w to co się stało, nawet gdy ojciec Grace oddalił się zupełnie. Może
on nie jest jednak takim skończonym gburem za jakiego go uważał? Stwierdził, że
chyba właśnie dostał oficjalną zgodę na towarzyszenie blondynce w podróży.
Dobre i to, choć szkoda, że takie przebłyski nie zdarzały się częściej, na
przykład codziennie.
Kiedy kocur tak siedział i
rozmyślał, podbiegł do niego Shinx, który chciał się z nim pobawić. Biedaczek
nie zdążył w porę wyhamować i odbił się od Prsiana z takim impetem, że odrzuciło
go w tył, aż przeturlał się po dywanie. W jednej sekundzie wstał, otrzepał się
i z powrotem zaczął przywoływać towarzysza do zabawy.
Ten patrzył na małego z
kompletnie niewzruszoną miną, ale w głowie pojawiła mu się iście szatańska
myśl. A gdyby tak nauczyć go, salutować na zawołanie?! Gdy przez chwilę
wyobraził sobie błękitne lwiątko, które z łapką przy skroni, odpowiada na jego
wezwanie, serce zaczęło mu szybciej bić, a uchem wyobraźni usłyszał swój gromki
rechot. Jakież by to było cudowne! Wreszcie los uśmiechnął się do niego. Jedyne
co zdradzało podniecenie pokemona, to para wielkich, rubinowych ślepi, które
mieniły się figlarnie, jakby był znów małym kociakiem.
"–Zazwyczaj nie dbasz oto, abym była hiper punktualna.-" - chyba zniknęła Ci spacja w "o to" i zawieruszył się myślnik na końcu;
OdpowiedzUsuń" -Po za tym, nie polowaliśmy na Caterpie" - "poza" łącznie;
"(...) a przebieg ów wydarzenia kreowała na sztuczny i pompatyczny." - owego;
"(...) z największą powagą na jaka go tylko było stać, profesor zwrócił się do dziewczyny." - haczyk przy ą zaginął;
Wybacz to czepialstwo, jeśli sobie nie życzysz, odpuszczę wyłapywanie takich szczegółów. Nigdy tego nie robię, jeśli ktoś sobie nie życzy ;) Ciekawe, czy Grace będzie miała w swojej drużynie coś spoza kotowatych? Jak na razie Persian bardzo przypomina mi Garfielda. Garfielda, który najwidoczniej właśnie znalazł swojego Oddiego :D Shinx pewnie będzie z nim miał ciekawe życie. Jak dla mnie, to Persian bardziej jest dla niego tatusiem niż mentorem, ale niech już tam on sobie myśli co chce.
Grace wiele rzeczy robi dla swojego ojca. Profesor Rowan z resztą też. W ogóle to trudno mi sobie wyobrazić jak surowy Rowan się rumieni, ale pewnie jakoś jest w stanie to zrobić ;) A Grace ma u mnie wielkiego plusa za "ucho wyobraźni".
Trzymam kciuki za tego bloga, bo zrobiłam sobie mały "risercz" i wybadałam, że należysz do starszej fali Poke-blogerów. O ile dobrze widziałam, to zaczęłaś w 2008, więc trochę wcześniej niż ja. Ale widzę, że masz w linkach historię Sky, która była pierwszym pokemonowym blogiem jaki czytałam i moją główną motywacją do zaczęcia własnej historii. Mam nadzieję, że znów będziesz dobrze bawić się z blogiem. Liczę i czekam na to. Pozdrówki ;)
Nie mam nic przeciwko wytykaniu błędów, zaraz biorę się za poprawianie :)
UsuńChyba faktycznie relacja między Persianem a Shinx'em wygląda jak u Garfielda, choć ja raczej nie oglądałam tej kreskówki, ani tym bardziej nie czytałam komiksów.
Z tego co pamiętam to wystartowałam jeszcze wcześniej (bodajże w przełom 2005 i 2006) kiedy do kin weszła druga część Piratów z Karaibów, a w sieci pojawiały się pierwsze zwiastuny gier Diamond & Parl. Pisałam wtedy opowiadanie o Jacku Sparrowie, który zaprzyjaźnia się z Chatotem i razem pływają po Karaibach xD
Opowieść Sky też była jednym z pierwszych opowiadań o pokemonach jakie czytałam, a przynajmniej jedyne, którego autor napisał więcej niż pięć rozdziałów. Sama nie byłam lepsza, mam nadzieję, że teraz pójdzie lepiej :)
Dzięki za doping!
Cześć!!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Początki są trudne, a ty świetnie dałaś sobie z nim radę i fajnie, że notka jest długa.
Grace wydaje się być w tym wszystkim zagubiona. Najchętniej by została w mieście, ale to miłe, że postanowiła spełnić marzenie ojca. Ciekaw jestem czemu ma więcej czasu, żeby wyruszyć w podróż.
Bardzo cieszy mnie fakt, że wybrała karierę trenera pokemon, z Persianem na pewno daleko zajdzie. Coś czuję, że ten będzie chodził swoimi drogami, jak to kot ma w naturze. Pewnie jeśli Grace coś nie wyjdzie w walce, to on lepiej sobą poprowadzi XD.
Jakoś tak czułem, że jej starterem będzie elektryczny pokemon. Właściwie to od momentu, kiedy zobaczyła chłopaka z Piplupem, choć Shinxa się nie spodziewałem, może dlatego, że zawsze uważałem go za pokemona elektryczność/ciemność. To przez jego wygląd.
Profesor Roan jest taki typowy, ja bym się wystraszył go, gdybym miał pierwszy raz odbierać pokemony. Nie wygląda na zbyt wyrozumiałego i zainteresowany trenerami, ale cóż pewnie musi wydawać pokemony, choć wolałby pogadać przy kawce z kimś inteligentnym.
Pozdrawiam i życzę weny!
Dzięki wielkie za komentarz!
UsuńW oryginalnej wersji Grace dostała Turtwiga (bo tylko ten został), a pozostałe dwa startery trafiły do trenerów, którzy potem stali się jej rywalami. Teraz jednak zmieniłam koncepcję, choć tak uwielbiam Shinx'y że w końcu i tak by go złapała :)
Co do Persiana, to z tym jego "chodzeniem własnymi ścieżkami" trafiłeś w dziesiątkę! :D
Rowan zawsze kojarzył mi się z takim typowym profesorem akademickim starej daty, co by chciał żeby na jego wykładach była absolutna cisza, studenci nie ściągali i żeby najlepiej pozdawali wszyscy w pierwszym terminie, by nie zawracać mu d*py poprawkami. Ale że prywatnie skrywa pewną dozę... ciepła ;)
Czyżby mój komentarz nie przeszedł przez moderację? ;) A tak w ogóle to mam pomysł. Widziałam Twoje konto na dA. Błagam, błagam, zgódź się na collab!
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem co się stało :P Musiałam majstrować w ustawieniach, ale teraz już wszytko ok.
UsuńDzięki wielkie za propozycję, jeszcze nigdy z nikim nie roiłam collaba. Będę zaszczycona!
Te serwisy blogowe lubią sprawiać kłopoty ;) Masz rację, ciężko o blogi pokemonowe, które przekroczyły symboliczną dyszkę rozdziałów. Heh, jak patrzę na swojego bloga, to zawsze sama się dziwię, kiedy to wszystko się napisało. Dlatego zawsze na początek życzę nowym opowiadaniom "przetrwania" XD
UsuńOk, moja propozycja jest taka: ja rysuję Twoją postać z Pokemonem, a ty jedną z moich z wybranym Pokiem. Może być?
Przejrzałam listę bohaterów twojego opowiadania i widzę, że miałabym w czym wybierać. Jedyną ludzką postacią jaką wymyśliłam i zdążyłam ją narysować, była właśnie Grace, ale ze wszystkich jej wizerunków jakie stworzyłam ostał się jedynie ten skrawek: http://common-sinnoh-story.blog.onet.pl/wp-content/blogs.dir/1066259/files/blog_rr_4403013_6406036_tr_head1.png
OdpowiedzUsuńResztę straciłam albo gubiąc teczkę ze wszystkimi szkicami jakie miałam, albo w momencie gdy padł mi dysk :P Także przydałoby się gdybym narysowała ją od nowa i lekko przerobiła :) Problem w tym, że mam zastępczy komputer, w którym jest zepsuty ekran i wszystko widzę na różowo, bo kabel od zielonego koloru jest zepsuty. Także kolorowanie w digitalu jest chwilowo niewykonalne. Aczkolwiek chętnie naszkicuję coś, co mogłabyś pokolorować :D
Super :) Ja jestem otwarta na propozycje. Tylko napisz, jak dokładniej byś to widziała. Nie ukrywam, że chętnie widziałabym tam Persiana ;D
OdpowiedzUsuńMam pewną koncepcję! Naszkicuję obie nasze główne bohaterki z ich pierwszymi pokemonami, a Tobie zostawię kolorowanie ;) Miałabyś jeszcze jakieś inne arty Nathaly, oprócz tych na blogu?
UsuńHej :)
OdpowiedzUsuńWybacz, ale jak jestem w Poznaniu, to mam spore problemy z dostępem do neta i ciężko mi na cokolwiek odpowiedzieć... Dodałam Cię jakiś czas temu na fb (Natalia Bartoszek, jak coś), więc spokojnie możesz mnie tam łapać ;) Zawsze zawalam kolorowanie, ale zrobię co w mojej mocy, by tym razem nie zawalić. Widziałam Twoje komentarze u mnie, niestety nie mogę dostać się do panelu moderacji korzystając z neta przez telefon. Zatwierdzę jak tylko będę w domu. No i wtedy też będę miała pod ręką tablet, więc zajmę się kolorkami. Wracam w piątek.
Pozdrówki,
Nathaly
Rysunek wysłany :) A komentarzy nie musisz zatwierdzać, a przynajmniej nie obu :)
UsuńSuper! :) A czy mogę jednak poprosić na maila? nbartoszek@wp.pl Bo właśnie zawiesiłam fb w telefonie i ani rusz -.-"
OdpowiedzUsuńCześć ;)
OdpowiedzUsuńwystarczy, ze wkleisz kod
.comments{
backgorund-color: black;
}
powinno być okej. Zmień też czcionkę w komentarzach, bo mi się dziwna robi, to można zrobić automatycznie w panelu szablon, a potem dostosuj, albo gotowym kodem
.comments
{background-color: black;
font-family: (nazwa czcionki);}
Co do kodów nie są trudne, trzeba pamiętać po prostu o zamykaniu i o ich funkcjach
http://tajemniczy--ogrod.blogspot.com/2013/08/selektory.html"
http://tajemniczy--ogrod.blogspot.com/2013/09/wasciwosci-i-wartosci.html
A ja jakbyś chciała zmienić kiedyś wygląd, to zawsze mogę zrobić ci cały gotowy kod CSS na twojego bloga, rzecz jasna nic skomplikowanego, sam się jeszcze oduczam, że tak powiem ;)
Pozdrawiam!
Wielkie dzięki za pomoc. Nie wiem co jest nie tak, że to cholerne tło komentarzy się nie chce zmienić, ale już trudno i tak jest lepiej :)
UsuńMoże kiedyś skuszę się na propozycję szablonu bo twoje dzieło jest całkiem całkiem ^^, choć muszę przyznać, że coś jest w nim nie tak, bo sekcja z postem jest nieznacznie przesunięta w prawo w stosunku do nagłówka. I to niezależnie od przeglądarki. Ja mam twojego bloga ustawionego na pomniejszeniu na 75% wtedy się wyrównuje :P
Dzięks, za to że mi powiedziałaś o nierówności. Na moim lapciaku wyglądało dobrze, ale już naprawione. Zastosowałem kod, który miał trzymać w całości bloga, a tak naprawdę to szkodził XD. Co do tła u Ciebie spróbuj innych selektorów z komentarzy(chodzi mi o te linki co podałem), albo ustawienia ręczne w szablonie chyba coś jest?
UsuńNo teraz jest u Ciebie na blogu elegancko :D Wierz mi ale próbowałam wszystkiego. Jak będę miała dostęp do komputera ze sprawnym ekranem, to pewnie przerobie szablon od nowa, teraz nie mam jak, więc niech już będzie tak jak jest.
UsuńA ja czekam i czekam na rozdział u Ciebie!
OdpowiedzUsuńMiałam dużo problemów ostatnio: z weną, z kompem z czasem :/ teraz wszystkie rozwiązałam, także zabieram się do pisania. Mam jakąś jedną trzecią, więc powinno jakoś pójść ;)
UsuńRozdział długi, ale cały czas jest interesująco, nie jest nudno, Persian... no wow świetny jest XD. Takie to wszystko realistyczne, że zachwyt będzie się u mnie utrzymywał chyba jeszcze przez jakiś czas pewnie do następnego rozdziału :D. W Sinnoh są jedne z lepszych starterów, więc ja bym na pewno ubolewał, a taka Grace zadowoliła się młodym Shinxem w sumie to kto by nie przyjął takiego słodziaka i do tego jego ewolucje są bardzo silne. Pozdrawiam no i czekam na kolejne publikacje :)
OdpowiedzUsuń